W piątek 7 kwietnia o godz. 16.30 wyszliśmy z naszego kościoła, aby przejść ulicami naszych osiedli w nabożeństwie Drogi Krzyżowej. Z racji jubileuszu 100-lecia objawień fatimskich w treść poszczególnych rozważań wplecione zostały wspomnienia Siostry Łucji. W drogę z nami wyruszyły także dzieci fatimskie – Łucja, Hiacynta i Franciszek oraz Matka Boża. Ulewny momentami deszcz nie przeszkodził nam w publicznym wyznaniu naszej wiary.
foto: Piotr Zimnal, Monika Szopa
DROGA KRZYŻOWA 2017 – OBJAWIENIA FATIMSKIE
WSTĘP
W tym roku mija setna rocznica objawień fatimskich. Ukazując się Łucji, Hiacyncie i Franciszkowi Matka Boża prosiła ich o modlitwę i ofiarę w intencji nawrócenia grzeszników. Jej prośby są nadal aktualne, bo ludzkość zdaje się coraz bardziej oddalać od swego Stwórcy, a męka Jezusa Chrystusa jest dla wielu jedynie wymysłem ludzkiej fantazji, a czasem także kpin i okrutnych żartów.
Idąc dziś wraz z Jezusem drogą krzyżową wsłuchujmy się w treść objawień fatimskich, oraz w słowa Pisma Świętego, przez które zwraca się do nas sam Pan Bóg. Ofiarujmy tę modlitwę w intencji wynagradzającej za wszystkie bluźniercze spektakle i wszelkie sytuacje, w czasie których dochodzi do profanowania tego, co święte. Niech dobry Bóg skruszy serca zatwardziałych grzeszników, a nam da odwagę w każdej sytuacji bronić naszej wiary przed jej znieważaniem.
I. Jezus na śmierć skazany
Ze wspomnień s. Łucji – 13 maja 1917 roku – „Ujrzeliśmy na skalnym dębie Panią w białej sukni, promieniującą jak słońce. Jaśniała światłem jeszcze jaśniejszym niż promienie słoneczne, które świecą przez kryształowe naczynie z wodą. (…)
Byliśmy tak blisko, że znajdowaliśmy się w obrębie światła, które Ją otaczało, lub którym Ona promieniała, mniej więcej w odległości półtora metra. Potem Nasza Droga Pani powiedziała:
– „Nie bójcie się! Nic złego wam nie zrobię!”
– „Skąd Pani jest?” – zapytałam.
– „Jestem z Nieba!”
W pałacu Poncjusza Piłata odbyło się przesłuchanie. Z ust Chrystusa padły słowa – „Królestwo moje nie jest z tego świata (J 18,36)”. Jednak Jezus mówiąc to „nie miał wdzięku ani też blasku, aby na Niego popatrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał”. Piłata nie przekonał widok takiego króla. Wyprowadzając Jezusa przed zgromadzony tłum mówi – „Oto człowiek (J 19,5)”.
Świat, w którym żyjemy i który znamy nie jest oddzielony od rzeczywistości wiecznej, w którą wiarę każdego dnia wyznajemy. W sposób wyjątkowy Bóg, Jego Matka albo święci objawili się niektórym ludziom na ziemi, ale każdy z nas może Bożej obecności doświadczać każdego dnia. Chrystus żyje pośród swego ludu. Jest obecny w sakramentach, w swoim Słowie, w drugim człowieku, w całym swoim stworzeniu. Boga może zobaczyć ten, kto ma czyste serce. To właśnie dlatego troje małych dzieci uwierzyło Maryi, choć wszyscy wokół mówili im, że kłamią. Za to tłum uczonych w piśmie i znawców prawa nie potrafił zobaczyć nic poza tym, co widziały ich oczy.
Panie Jezu ucz mnie postawy dziecięcej ufności i zawierzenia. Spraw, abym nie kalkulował, nie oceniał po pozorach, nie traktował wszystkich swoją miarą. „Stwórz we mnie serce czyste (Ps 51,12)”, które będzie wyczulone na Twoją obecność przy mnie.
II. Jezus bierze krzyż na swoje ramiona
Ze wspomnień s. Łucji – 13 maja 1917 roku - „Pani zapytała nas – „Czy chcecie ofiarować się Bogu, aby znosić wszystkie cierpienia, które On wam ześle jako zadośćuczynienie za grzechy, którymi jest obrażany i jako prośba o nawrócenie grzeszników?”
– „Tak, chcemy!”
– „Będziecie więc musieli wiele cierpieć, ale łaska Boża będzie waszą siłą!”
Krzyż niesiony na Golgotę nie był tym jedynym, który Jezus poniósł. Przez trzy lata swego nauczania i potwierdzania tej nauki niezwykłymi cudami pozostał niezrozumiany, „wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, (…) oswojony z cierpieniem (Iz 53,3)”. Oswoił się z nim tak bardzo, że wielokrotnie zapowiadał swym uczniom, że będzie cierpiał. Nie gloryfikował cierpienia, ale jednocześnie pokazywał, że gdy nie da się go uniknąć, to można wyprowadzić z niego dobro.
Mówimy czasem, że jakieś cierpienie spada na nas „jak grom z jasnego nieba”. Choroba, śmierć, utrata pracy, krzywda wyrządzona przez bliźniego, to coś co nieoczekiwanie zaburza nasze życie. Nie potrafimy się odnaleźć w takiej sytuacji. Jako pierwsze pojawia się złorzeczenie Bogu, utrata zaufania, lęk przed przyszłością. A gdybyśmy każdego dnia uczyli się ofiarować Bogu swoje małe krzyże, to nie tylko nie pozwolilibyśmy się zmiażdżyć przez cierpienie, ale moglibyśmy wyprosić wiele łask dla tych, którzy w czyśćcu bardzo naszej pomocy potrzebują.
Panie Jezu, Ty wiesz, że boję się cierpienia i tego, że gdy ono przyjdzie, to mogę się Ciebie zaprzeć. Proszę Cię, aby „Bóg mój stał się moją siłą (Iz 49,5b)”, bym w chwili najcięższej próby pamiętał, że „wiele nieszczęść spada na sprawiedliwego, lecz ze wszystkich Pan go wybawia (Ps 34,20)”.
III. Jezus po raz pierwszy upada pod krzyżem
Ze wspomnień s. Łucji – „Kiedy Hiacynta już podczas swej choroby szła w zwykły dzień na Mszę św., mówiłam jej:
– „Hiacynto, nie idź, jesteś chora, dzisiaj nie jest niedziela”.
– „Nie szkodzi! Idę za grzeszników, którzy nie chodzą do kościoła w niedzielę”.
Jeżeli czasami słyszała przekleństwa, zakrywała twarz dłońmi i mówiła:
– „O mój Boże! Ci ludzie nie wiedzą, że dostaną się do piekła za używanie takich słów. Przebacz im, mój Jezu i nawróć ich. Oni na pewno nie wiedzą, że to obraza Boska. Mój Jezu, jak mi ich żal! Proszę Cię za nich!”
I powtarzała modlitwę, którą nas nauczyła Nasza Pani: O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy, zachowaj nas od ognia piekielnego, zaprowadź wszystkie dusze do nieba, a szczególnie te, które najbardziej potrzebują Twojego miłosierdzia.”
W Ewangelii nie znajdziemy ani jednego słowa o tym, że Chrystus upadał idąc na Golgotę, ale możemy się domyśleć, że nawet dla zdrowego i pełnego sił mężczyzny dźwiganie ciężkiej belki drzewa byłoby niełatwym wyczynem. A co dopiero, gdy ktoś jest wyczerpany i skatowany. Jednak w rozważaniu krzyżowej męki nie jest ważna wiedza czy Chrystus upadł raz, trzy czy może kilkadziesiąt razy. Ta stacja powinna nas raczej skłonić do refleksji nad upadkami w naszym życiu.
Każdy grzech, nawet tej najmniejszy osłabia naszą duchową kondycję. Możemy czasem powiedzieć za psalmistą „jestem zgnębiony, nad miarę pochylony, przez cały dzień chodzę smutny (Ps 38,7)”. Widzimy, że nie potrafimy cieszyć się życiem, że staje się ono dla nas monotonne, pozbawione sensu ale nie umiemy znaleźć przyczyny tego wewnętrznego smutku. Wydaje nam się, że skoro nie mamy na sumieniu żadnego poważnego przestępstwa, to w zasadzie jesteśmy w porządku. Drobne grzechy jak opuszczenie modlitwy, niewinne złośliwości czy obmowa drugiego człowieka są dla nas tak powszednie, że już nie zauważamy, jak wielkie zło ze sobą niosą. A fatimskie dzieci bardzo dobrze zrozumiały, że to właśnie wierność w małych rzeczach decyduje o naszym zbawieniu lub potępieniu.
Panie Jezu, Ty wiesz, że „winy moje mnie przygniatają, a gdybym mógł je widzieć, byłyby liczniejsze niż włosy na mej głowie, (…). Panie, racz mnie wybawić; Panie, pośpiesz mi na pomoc! (Ps 40,13-14)”.
IV. Jezus spotyka Matkę swoją
Ze wspomnień s. Łucji – 13 czerwca 1917 roku –„Powiedziałam do Matki Bożej:
– „Chciałabym prosić, żeby nas Pani zabrała do nieba”.
– „Tak! Hiacyntę i Franciszka zabiorę niedługo. Ty jednak tu zostaniesz przez jakiś czas. Jezus chce się posłużyć tobą, aby ludzie mnie poznali i pokochali. Chciałby ustanowić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca”.
– „Zostanę tu sama?” – zapytałam ze smutkiem.
– „Nie, moja córko! Cierpisz bardzo? Nie trać odwagi. Nigdy cię nie opuszczę, moje Niepokalane Serce będzie twoją ucieczką i drogą, która cię zaprowadzi do Boga”.
Nie mogło jej zabraknąć przy Chrystusowym Krzyżu. „Czy może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie. (Iz 49,15)”. Ta Boża obietnica wypełnia się także poprzez Maryję. Jezus dał nam Ją za naszą matkę, abyśmy nigdy nie mieli poczucia, że zostaliśmy zostawieni samym sobie na tym świecie. Bóg pozwolił Jej być świadkiem cierpienia Jezusa, abyśmy nigdy nie powiedzieli, że Maryja nie zrozumie nas w sytuacji naszego cierpienia.
Maryja stale nam towarzyszy. Jej obecność jest czasem tak cicha i milcząca, że możemy Jej nie zauważyć. Jednak Ona nie chce swoją osobą przysłonić Jezusa, ale do Niego zaprowadzić. Dlatego zawsze powinniśmy się modlić nie do Niej, ale do Boga za Jej wstawiennictwem. Kiedy przeżywamy trudne chwile i Bóg wydaje nam się zbyt odległy i daleki, to zwracajmy się do naszej Matki. Ona doświadczyła czym jest trud ziemskiego życia, a jednocześnie nikt bardziej niż Ona nie był za życia tak blisko Boga.
Panie Jezu, Ty wiesz, że często nie rozumiem tego, co dzieje się w moim życiu. Spraw, abym potrafił tak jak Maryja „zachowywać wszystkie te sprawy i rozważać je w swoim sercu (Łk 2,19)”, aż do momentu kiedy objawisz mi ich ukryty sens.
V. Szymon z Cyreny pomaga nieść krzyż Jezusowi
Ze wspomnień s. Łucji – 13 czerwca 1917 roku – „Tego dnia czułam się głęboko zgorzkniała. Widziałam moją matkę zatroskaną, która za wszelką cenę chciała mnie zmusić, abym przyznała się do kłamstwa. (…) Mówiła - Gdyby to jeszcze chodziło o drobnostkę... Ale takie kłamstwo, które ściąga tu taką masę ludzi wprowadzonych w błąd.(…) przestań oszukiwać tych ludzi i przyznaj się, że skłamałaś, albo zamknę cię w komorze, gdzie nie ujrzysz nawet światła słonecznego. Do tylu przykrości jeszcze mi tego brakowało. Moje siostry brały stronę mojej matki i czułam wokół siebie atmosferę prawdziwej niechęci i wzgardy.”
Kilkanaście godzin przed swoją męką Chrystus powiedział do apostołów – „wy jesteście przyjaciółmi moimi (J 15,14)”, ale żaden z nich nie pomógł przy niesieniu krzyża. W jednym z psalmów czytamy – „Gdyby to lżył mnie nieprzyjaciel, zniósłbym to z pewnością; gdyby przeciw mnie powstawał ten, który mnie nienawidzi, ukryłbym się przed nim. Lecz to jesteś ty, równy mi, przyjaciel, mój zaufany, z którym byłem w słodkiej zażyłości (Ps 55,13-14)”. Jak dodatkowym cierpieniem musiał być dla Jezusa fakt, że jedynym który przyszedł mu z pomocą był przymuszony przypadkowo człowiek.
Dla Łucji, Hiacynty i Franciszka wielkim cierpieniem był fakt, że ich rodziny nie tylko im nie uwierzyły, ale wręcz nakazywały odwołać rzekome kłamstwo. Najbliżsi, którzy zawiedli w sytuacji próby. Być może masz w swoim życiu takie doświadczenie, gdy twoja rodzina i ci, których nazywałeś przyjaciółmi bardzo cię zawiedli. Może pozostałeś sam ze swoim problemem, może zabrakło wzajemnego zrozumienia, albo czasu którego ktoś nie chciał ci poświęcić. Spójrz na Jezusa samotnie dźwigającego krzyż i ucz się od Niego postawy przebaczenia i prawdziwej miłości.
Panie Jezu, Ty także mnie nazwałeś swoim przyjacielem. Spraw, abym „czyniąc to, co mi przykazujesz (J 15,14)” stał się kiedyś godnym tego słowa.
VI. Weronika ociera twarz Jezusowi
Ze wspomnień s. Łucji –„Sąsiadki cerowały nieraz bieliznę i mówiły:
– „Chcę trochę popracować przy Hiacyncie. Nie wiem, co to jest, ale człowiek czuje się przy niej tak dobrze”.
(…) Obcy ludzie, którzy odwiedzali nas z ciekawości, mówili nieraz:
– „Właśnie rozmawialiśmy z Hiacyntą i Franciszkiem. Odczuwa się przy nich coś jakby nadprzyrodzonego”.
(…) Niektóre sąsiadki, które przez pewien czas siedziały w pokoju Franciszka, rozmawiały na ten temat z moją matką i ciotką:
– „To jest tajemnica, której się nie rozumie! Są dziećmi jak inne, nic nie mówią, a jednak wyczuwa się u nich co innego niż u innych!”
– „Wchodząc do pokoju Franciszka ma się wrażenie, że się wchodzi do kościoła”.
Niezapisane na kartach Ewangelii dobro, jakie uczyniła Weronika pozostało zapisane w niebie. Chrystus nauczał, że „Ojciec, który widzi w ukryciu, odda tobie (Mt 6,4)”. Dobro powraca do człowieka, chociaż czasem trzeba na to długo czekać i pozostając wiernym Bogu być „jak drzewo zasadzone nad płynącą wodą, które wydaje owoc w swoim czasie (Ps 1,3)”.
Powinniśmy jako chrześcijanie być ludźmi, którzy się wyróżniają. Winniśmy żyć tak, aby inni patrząc na nas zastanawiali się tak samo, jak w przypadku Chrystusa – „Skąd On to ma? (Mk 6,2)”. Skąd u niego ta radość? Skąd ten wewnętrzny pokój i opanowanie? Skąd życzliwość i dobroć? To wcale nie znaczy, że wszyscy mają nas lubić. Czasem wręcz odwrotnie. Może nawet uchodzić będziemy za dziwaków, ale nasza postawa ma intrygować i prowadzić do poszukiwania źródła naszego zachowania. Zastanów się dziś nie tylko czy inni ludzie lubią przebywać w twoim towarzystwie, ale czy czas spędzony z tobą sprawi, że ktoś ma szansę stać się lepszym człowiekiem?
Panie Jezu spraw, abym nigdy sobą nie przysłonił Ciebie. Daj mi łaskę czynienia dobra, które nie wbija w pychę, ale w sposób niezauważony zaprowadzi innych do Ciebie.
VII. Jezus po raz drugi upada pod krzyżem
Ze wspomnień s. Łucji – 13 lipca 1917 roku – „Matka Boża rozłożyła ręce. Promień światła zdawał się przenikać ziemię i zobaczyliśmy jakby morze ognia, a w tym ogniu zanurzeni byli diabli i dusze w ludzkich postaciach podobne do przezroczystych, rozżarzonych węgli, które pływały w tym ogniu. Postacie te były wyrzucane z wielką siłą wysoko wewnątrz płomieni i spadały ze wszystkich stron jak iskry podczas wielkiego pożaru, lekkie jak puch, bez ciężaru i równowagi wśród przeraźliwych krzyków, wycia i bólu rozpaczy wywołujących dreszcz zgrozy. (…) Diabli odróżniali się od ludzi swą okropną i wstrętną postacią, podobną do wzbudzających strach nieznanych jakichś zwierząt, jednocześnie przezroczystych jak rozżarzone węgle. (…) Ta wizja trwała moment. Jesteśmy wdzięczni naszej dobrej Matce za łaskę, że uprzedziła nas przedtem obietnicą, że zaniesie nas do raju. Uważam, że w przeciwnym razie umarlibyśmy ze strachu i przerażenia”.
Bóg, w którego wierzymy jest miłosierny i „pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni (1 Tm 2,4)”. Jednak wielokrotnie na kartach Pisma Świętego możemy znaleźć ostrzeżenia przed możliwością wiecznego potępienia. „Dla Pana łatwą jest rzeczą w dzień śmierci oddać człowiekowi według jego postępowania (Syr 11,26)”. Tymczasem wielu ludzi żyje tak, jakby Bóg był tylko miłosierny, zapominając, że jest On także sprawiedliwy.
Odczytany przed chwilą opis tego, jak może wyglądać piekło nie zrobił zapewne na nas takiego wrażenia, jakie wywołał na trójce przerażonych dzieci. Scenarzyści filmowi przyzwyczaili nas do mocnych i działających na wyobraźnię obrazów. Słowo diabeł kojarzy się częściej z zabawnym stworem z rogami, w którego istnienie wierzymy tak mocno jak w ufo. Tymczasem szatan istnieje naprawdę, a jego największym zwycięstwem jest to, że ludzie w niego nie wierzą. Może gdyby nam Maryja pokazała dziś obraz piekła, to byłby on całkowicie inny, bo każdy z nas zobaczyłby to, co budzi nasze własne przerażenie. Ale niezależnie od tego, jak naprawdę wygląda piekło, to czy nie jest już największym piekłem możliwość usłyszenia z ust Chrystusa – „Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny (Mt 25,41)”!
Panie Jezu, naucz mnie żyć w postawie ciągłego czuwania, abym gdy przyjdziesz o godzinie, której się nie spodziewam, był gotów na spotkanie i przebywanie z Tobą w wieczności.
VIII. Jezus pociesza płaczące niewiasty
Ze wspomnień s. Łucji –„Kiedyśmy po pewnym czasie zostali aresztowani, najbardziej cierpiała Hiacynta wskutek nieobecności rodziców. (…) Przyprowadziłam ją do siebie i zapytałam, dlaczego płacze.
– „Dlatego, że umrzemy nie zobaczywszy ani naszych tatusiów, ani naszych mam” – odpowiedziała i ze łzami spływającymi jej po policzkach dodała: – Chciałabym przynajmniej zobaczyć moją mamę!”
– „A więc nie chcesz złożyć tej ofiary za nawrócenie grzeszników?”
– „Chcę, chcę!”
Ze łzami w oczach, wzniosła ręce i oczy do nieba i odmówiła modlitwę ofiarowania:
– „O mój Jezu, z miłości do Ciebie, za nawrócenie grzeszników, za Ojca Świętego, i jako zadośćuczynienie za grzechy popełnione przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi”.
„Jak wielu osłupiało na Jego widok – tak nieludzko został oszpecony Jego wygląd i postać Jego była niepodobna do ludzi (Iz 52,14)”. I z tego osłupienia zrodził się płacz kobiet, które Chrystus spotkał idąc na Golgotę. Ten, który doskonale znał każde ludzkie serce dostrzegł, że ten lament do niczego dobrego nie prowadzi, że to tylko chwila emocji, która skończy się tak szybko jak się pojawiła. Stąd te słowa, które miały pobudzić do refleksji – „płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi (Łk 23,28)”.
Nasze ludzkie łzy nie zawsze są jednakowe. Pojawiając się w różnych momentach naszego życia pokazują nam prawdę o naszym sercu. Płaczemy ze wzruszenia, ze smutku, z bezsilności i z żalu. Każda ta emocja może nas skoncentrować na sobie, ale może też być punktem spotkania z Panem Bogiem. Hiacynta miała powód żeby płakać. Wtrącenie do więzienia i oddzielenie od rodziców było dla małego dziecka strasznym przeżyciem. Jednak i tę sytuację potrafiła ofiarować Bogu. W jej życiu wypełniły się słowa psalmisty, że ci „którzy we łzach sieją, żąć będą w radości (Ps 126,5)”. Bo każda nasza trudna sytuacja, nawet taka która wyciska nam łzy z oczu może dla nas i dla innych stać się źródłem wiecznej radości.
Panie Jezu, Bóg powiedział, że w niebie „otrze z naszych oczu wszelką łzę, a śmierci już nie będzie. Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu już nie będzie (Ap 21,4)”. Pomóż mi tak przejść przez życie, abym mógł doświadczyć spełnienia się tej obietnicy.
IX. Jezus po raz trzeci upada pod krzyżem
Ze wspomnień s. Łucji – 13 lipca 1917 roku – „Widzieliście piekło, do którego idą dusze biednych grzeszników. Żeby je ratować, Bóg chce rozpowszechnić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca. Jeżeli się zrobi to, co wam powiem, wielu przed piekłem zostanie uratowanych i nastanie pokój na świecie. Wojna zbliża się ku końcowi. Ale jeżeli ludzie nie przestaną obrażać Boga, to w czasie pontyfikatu Piusa XI rozpocznie się druga wojna, gorsza. Kiedy pewnej nocy ujrzycie nieznane światło, wiedzcie, że jest to wielki znak od Boga, że zbliża się kara na świat za liczne jego zbrodnie, będzie wojna, głód, prześladowanie Kościoła i Ojca Świętego.”
„Będą znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, a na ziemi trwoga narodów bezradnych wobec huku morza i jego nawałnicy. Ludzie mdleć będą ze strachu w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi (Łk 21,25-26)”. Jesteśmy świadkami spełniania się słów wypowiedzianych przez Chrystusa. Wiemy także, że spełniła się przepowiednia Maryi o II wojnie światowej. A mimo to człowiek pozostaje głuchy na ostrzeżenia Boga, a wiele spośród Jego dzieci żyje dziś tak, jakby Boga nie było.
Zapewne i wokół nas żyją ludzie, którzy mają udane rodziny, pracę, mieszkanie. Dobrze im się powodzi. Są przekonani, że to wszystko zawdzięczają tylko sobie, a Bóg jest im do niczego w życiu niepotrzebny. „Mówi głupi w swoim sercu: nie ma Boga (Ps 53,2)” i obraża Go grzechami pychy i ignorancji, których nie widzi i z których nie ma zamiaru się podnieść. Może czasem zastanawiamy się, jak to jest, że życie takich ludzi zdaje się być pozbawione problemów. W Piśmie Świętym czytamy - „przed śmiercią nikogo nie nazywaj szczęśliwym, gdyż poznaje się człowieka dopiero u jego kresu (Syr 11,28)”. Po co szatan ma kusić człowieka, który idąc przez to życie zmierza wprost ku wiecznemu potępieniu. Czyż nie będzie bardziej kusił do zła tych, którzy starają się być Bogu wierni?
Panie Jezu, spraw abym nigdy „nie oburzał się na tego, komu się szczęści w drodze (Ps 37,7)”, ale raczej modlił się za tych, którzy teraz Cię odrzucają, byś dał im łaskę dostrzeżenia, w jak wielkim trwają grzechu.
X. Jezus z szat obnażony
Ze wspomnień s. Łucji – 13 września 1917 roku – „Kiedy zbliżyła się godzina, przeciskałam się z Hiacyntą i Franciszkiem przez tłum ludzi, który nam ledwo pozwalał przejść. Ulice były pełne ludzi. (…) Padali na kolana przed nami, prosząc, byśmy Matce Bożej przedstawili ich prośby. Inni, którzy nie mogli się do nas dostać, wołali z daleka:
– „Na miłość Boską, proście Matkę Boską, żeby mi wyleczyła mego syna kalekę”.
Ktoś inny wołał: – „Niech wyleczy moje niewidome dziecko”.
A znowu inny: – „Niech mnie uzdrowi z gruźlicy” itd.
Tam ukazała się cała nędza biednej ludzkości. (…) Ona odpowiedziała, że jednych wyleczy, a innych nie. Być może dlatego, że nie wszyscy prosili o to z wiarą, a może dla niektórych krzyż był bardziej zbawienny niż uzdrowienie.”
Człowiek zdarł z Boga ubranie. Wystawiając na widok publiczny ciało Chrystusa chciano Go całkowicie zhańbić. Jednak to nie nasze ciało, choć ważne i potrzebne, jest tym, co najbardziej intymne w człowieku. To w naszym wnętrzu, w naszej duszy dokonuje się to, co najważniejsze. „Nie ma bowiem nic skrytego, co by nie miało być ujawnione, ani nic tajemnego, co by nie było poznane i na jaw nie wyszło (Łk 8,17)”. Możesz na różne sposoby zasłonić przed drugim człowiekiem to, co kryje się w twoim sercu, ale nigdy nie uda ci się zasłonić tego przed Bogiem. Jezus odniósł zwycięstwo także dlatego, że żaden człowiek nie miał dostępu do Jego duszy, która w pełni zjednoczona była z Bogiem.
Liczne prośby o uzdrowienie, jakie Łucja przedstawiała Maryi nie zawsze zostały wysłuchane. Bo jak sama wspomina „dla niektórych krzyż był bardziej zbawienny niż uzdrowienie”. W Piśmie Świętym czytamy - „nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza, bo kogo miłuje Pan, tego karci (Hbr 12,5-6)”. Czasem Bóg dopuszcza chorobę, bo prowadzi ona do uzdrowienia duszy, a to jest znacznie ważniejsze. Tymczasem naszym błędem jest to, że przychodząc do Jezusa przedstawiamy Mu prośby o uzdrowienie jedynie naszego ciała. Nie mamy odwagi spojrzeć w głąb siebie i całkowicie obnażyć swojego wnętrza przed naszym Panem. Jakże możemy zaznać wewnętrznego pokoju, jeśli nie chcemy wpuścić „do swojej własności (J 1,11)” naszego Stwórcy.
Panie Jezu, „przenikasz i znasz mnie (…) i wszystkie moje drogi są Ci znane (Ps 139, 2.3)”. Daj mi odwagę nie ukrywania przed Tobą niczego, co skrywa moje serce i bądź lekarzem moich wewnętrznych zranień.
XI. Jezus do krzyża przybity
Ze wspomnień s. Łucji – „Franciszek czasami mówił:
– „Nasza Pani powiedziała, że będziemy bardzo cierpieć! Nic nie szkodzi. Wszystko przecierpię, co tylko będzie chciała! Ja tylko chcę dostać się do nieba!”
Gdy pewnego dnia okazywałam niezadowolenie z powodu prześladowania powstającego przeciw mnie w rodzinie i poza nią, próbował mnie pocieszyć i powiedział:
– „Przestań! Czy Nasza Pani nie powiedziała ci, że będziemy musieli wiele cierpieć, aby zadośćuczynić naszemu Bogu i jej Niepokalanemu Sercu za tyle grzechów, którymi są obrażani? Oni są tacy smutni! Jeżeli tymi cierpieniami możemy ich pocieszyć, powinniśmy się cieszyć”.
Chrystus przybity do Krzyża, to widok, który jest nam doskonale znamy. Żyjąc w chrześcijańskim kraju od dziecka przyzwyczajeni jesteśmy do tego wizerunku. Tak mocno wrósł w naszą świadomość, że może nie robi już na nas większego wrażenia. Krzyżowa męka Chrystusa zbyt rzadko jest przedmiotem naszej refleksji. Święty Paweł pisał - „może jeszcze za człowieka życzliwego odważyłby się ktoś ponieść śmierć. Bóg zaś okazuje nam swoją miłość przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami (Rz 5,7-8)”. Odnajdujesz się w tych słowach? Masz świadomość, że ktoś właśnie za ciebie oddał swoje życie, a ty nigdy nie będziesz w stanie spłacić tego długu?!
Prawdziwy uczeń Chrystusa to ten, który Go naśladuje. To ten, który idzie za Nim drogą, która niejednokrotnie prowadzi przez krzyż na Golgotę. „Jeśli masz zamiar służyć Panu, przygotuj swą duszę na doświadczenia! Zachowaj spokój serca i bądź cierpliwy, a nie trać równowagi w czasie utrapienia! (Syr 2,1-2)”. Troje fatimskich dzieci nie tylko zaakceptowało cierpienie, które na nich spadło. One cieszyły się, że swym cierpieniem mogą pomóc innym. Jak wiele my dorośli, którzy wysłuchaliśmy już setki mądrych kazań, możemy się nauczyć od pełnej ufności wiary małych dzieci.
Panie Jezu, „chcę błogosławić Ciebie w każdym czasie (Ps 34,2)”. Zwłaszcza w czasie dla mnie trudnym i niepomyślnym. Ucz mnie ufności małego dziecka, które wie, że cokolwiek by się nie wydarzyło, ono jest bezpieczne w ramionach swego ojca.
XII. Jezus umiera na krzyżu
Ze wspomnień s. Łucji – 13 października 1917 roku – „Zobaczyliśmy odblask światła, a następnie Naszą Panią nad dębem skalnym.
– „Czego Pani sobie ode mnie życzy?”
– „Chcę ci powiedzieć, żeby zbudowano tu na moją cześć kaplicę. Jestem Matką Boską Różańcową. Trzeba w dalszym ciągu codziennie odmawiać różaniec. (…) I ze smutnym wyrazem twarzy dodała:
– „Niech ludzie już dłużej nie obrażają Boga grzechami, już i tak został bardzo obrażony”.
Było to ostatnie słowo, istota orędzia fatimskiego. Jaka skarga miłości, jaka czuła prośba! Tak pragnęłam, aby jej echo odbiło się na całym świecie.”
Ostatnie słowo Chrystusa – „Wykonało się (J 19,30)”. Jak pięknie jest móc powiedzieć przed swoją śmiercią – wykonało się to wszystko, co dla mnie Boże zaplanowałeś. Przeżyłem swoje życie zgodnie z Twoją wolą. Teraz „w Twoje ręce powierzam ducha mego (Łk 23,46)”. Jak trzeba modlić się o taką właśnie śmierć dla siebie i dla swoich bliskich.
Maryja podaje nam dziś do ręki różaniec, jako skuteczną metodę walki o dobre życie – to ziemskie i to wieczne. Jezus obiecał nam, że „kto zachowa jego naukę, nie zazna śmierci na wieki (J 8,51)”. Aby zachować w sercu Boże Słowo trzeba je rozważać. Modlitwa różańcowa to doskonałe narzędzie do medytacji nad słowami Pisma Świętego. Przesuwając w ręku kolejne paciorki różańca nie mamy jedynie bezmyślnie powtarzać słów modlitwy Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo. Mamy przede wszystkim rozsmakowywać się w treściach, jakie niosą ze sobą kolejne tajemnice. Wytrwała i szczera modlitwa doprowadzi nas w końcu do zrozumienia prawdy, że „drogocenna jest w oczach Pana śmierć Jego czcicieli (Ps 116,15)”.
Panie Jezu, bądź moim przewodnikiem na drodze modlitwy. „Daj mi poznać Twoje drogi, Panie, naucz mnie chodzić Twoimi ścieżkami (Ps 25,4)” i zaprowadź mnie na spotkanie z Tobą, które nie będzie końcem, ale początkiem wszystkiego.
XIII. Jezus z krzyża zdjęty
Ze wspomnień s. Łucji – 13 października 1917 roku – „Kiedy Nasza Pani znikła w nieskończonej odległości firmamentu, zobaczyliśmy po stronie słońca św. Józefa z Dzieciątkiem Jezus i Naszą Dobrą Panią ubraną w bieli, w płaszczu niebieskim. Zdawało się, że św. Józef z Dzieciątkiem błogosławi świat ruchami ręki na kształt krzyża. Krótko potem ta wizja znikła i zobaczyliśmy Pana Jezusa z Matką Najświętszą. Miałam wrażenie, że jest to Matka Boska Bolesna. Pan Jezus wydawał się błogosławić świat w ten sposób jak św. Józef.”
Matka Bolesna trzyma w ramionach ciało swego dziecka. Może wspomina jak w betlejemskiej stajence chciała je ochronić przed całym złem tego świata. Ta historia wydaje się mieć jednak tragiczny finał. My dziś wiemy, że to nie był koniec. Ale Ona tego wtedy jeszcze nie wiedziała. Jedynym co miała była nadzieja.
Doświadczamy niejednokrotnie sytuacji bez wyjścia. Czasem jakieś wydarzenie wtrąca nas w duchową ciemność i nasze życie wydaje się być pozbawione sensu. Jak psalmista możemy wtedy wołać – „Boże mój, Ciebie szukam; Ciebie pragnie moja dusza, za Tobą tęskni moje ciało, jak ziemia zeschła, spragniona bez wody (Ps 63,2)”. Jesteśmy jak nieurodzajna gleba, która wydaje się nie przynosić żadnych owoców. Nawet jeśli sądzimy wtedy, że nasze modlitwy trafiają w pustkę, to nie możemy z nich zrezygnować. Prośmy o pomoc Maryję i św. Józefa, który jest przecież patronem całego Kościoła, aby błogosławili nam w naszym trudzie i pustce, którą odczuwamy. Czasem to właśnie tam – na pustyni naszego życia Bóg chce nam przekazać to, co najważniejsze.
Panie Jezu, Ty „zesłałeś na mnie wiele srogich utrapień, lecz znowu przywrócisz mi życie i z głębin ziemi znów mnie wydobędziesz. Podnieś moją wielkość i pociesz mnie na nowo (Ps 71,20-21)”.
XIV. Jezus do grobu złożony
Ze wspomnień s. Łucji – 3 kwietnia 1919 roku – „Ten dzień, prawie cały spędziłam razem z Hiacyntą przy łóżku Franciszka. Bo nie mógł się już sam modlić, prosił nas, abyśmy odmówiły za niego różaniec. Na koniec powiedział do mnie:
– „Na pewno w niebie będę bardzo tęsknił za tobą! Idę do nieba, ale tam będę bardzo prosił Pana Jezusa i Naszą Panią, żeby was także zabrali niedługo do siebie”.
– „Nie będziesz tęsknił! Na pewno nie! Co za pomysł! Przy Panu Jezusie i przy Matce Boskiej, którzy są tacy dobrzy!”
Była już noc, gdy się z nim pożegnałam.
– „Franciszku, do widzenia! Jeżeli odejdziesz do nieba tej nocy, pamiętaj, nie zapomnij o mnie, słyszysz?”
– „Nie zapomnę o tobie. Bądź spokojna”. I ujął moją prawą rękę, ściskał ją przez dłuższą chwilę mocno i patrzył na mnie ze łzami w oczach.
– „Czy chcesz jeszcze czegoś?” – zapytałam go ze łzami, które mi spływały po policzkach.
– „Nie!” – odpowiedział słabym głosem.
– „A więc do widzenia, Franciszku! Do zobaczenia w niebie!”
Skoro Jezus Chrystus został pogrzebany, to znaczy, że płynie z tego dla nas jakaś nauka. On nie pozostał w swym grobie na zawsze. Przeszedł przez niego pozostawiając w nim jedynie ślady swojej męki. Psalmista pisze – „w kraju zmarłych duszy mej nie zostawisz i nie dopuścisz, bym pozostał w grobie (Ps 16,10)”. Grób jest tylko przejściem. Jest tym miejscem, gdzie mamy pozostawić wszystko to, co nie pozwala nam zjednoczyć się z naszym Panem.
Boimy się śmierci, bo trudno nam uwierzyć, że to co jest za jej granicą będzie zdecydowanie lepsze od niełatwego świata, który znamy. Chcesz dostać się do nieba? To pozostaw na ziemi to, co nie pozwala ci bez przeszkód spoglądać w górę. Pogrzeb swoje rozczarowania i pielęgnowane często latami zranienia. Pozostaw swoją grzeszną przeszłość, którą Bóg już dawno ci przebaczył, a którą rozpamiętujesz wciąż na nowo. Pogrzeb swoje zawiedzione nadzieje względem innych ludzi i własne plany na życie, które się nie zrealizowały. Uwierz, że tam, za granicą śmierci już tego nie będzie, że możliwe jest życie pozbawione tego wszystkiego, co teraz napawa cię lękiem.
Panie Jezu, Ty „ścieżkę życia mi ukażesz, pełnię radości przy Tobie i wieczne szczęście po Twojej prawicy (Ps 16,21)”. Niech dzień, w którym spotkam się z Tobą twarzą w twarz będzie najpiękniejszym dniem mojego życia.
ZAKOŃCZENIE
„Niech ludzie już dłużej nie obrażają Boga grzechami, już i tak został bardzo obrażony” – To ostatnie słowa, które do fatimskich dzieci wypowiedziała Maryja. W każdym pokoleniu, w każdym kraju, w każdej naszej rodzinie są one nadal tak bardzo aktualne. W świecie, w którym Bóg umarł za człowieka, ludzie wciąż skazują Go na śmierć swoją ignorancją i brakiem wiary.
A kim my jesteśmy na drodze krzyżowej Chrystusa? Przy której stacji najlepiej się odnajdujemy? I jak odpowiadamy na apel o modlitwę i ofiarę w intencji nawrócenia grzeszników, które wypowiedziała Maryja? Jakie konkretne postanowienie możesz podjąć po przeżyciu tego nabożeństwa, aby przyniosło one dobre owoce w życiu twoim i tych wśród których żyjesz?