Księże Stefanie, kiedy w 2012 roku przyszedłeś do naszej parafii to byłeś dla nas niewiadomą. Choć kojarzyliśmy Cię jako dyrektora Caritas i znaliśmy Twoją twarz, to czuliśmy się niepewnie, bo księdza Tadeusza niełatwo było zastąpić. Musieliśmy się siebie wzajemnie „nauczyć”, poznać, zbudować więź. A dziś, gdy po tych ośmiu wspólnie spędzonych latach wielu z nas zbudowało solidne więzi porozumienia, sympatii a także przyjaźni, to przychodzi się nam z Tobą pożegnać, bo Bóg zdecydował, że to z Nim teraz będziesz budował tę najbliższą relację.
Dokładnie 5 miesięcy temu przekazałeś nam informację o śmierci ks. Tadeusza. Widzieliśmy, jak bardzo przygnębiła Cię ta wiadomość. Powiedziałeś wtedy – „Zawsze myślałem, że Tadziu mnie przeżyje”. W dniu pogrzebu wszyscy widzieliśmy, że źle wyglądasz, ale nie wiedzieliśmy jeszcze, że to nie tylko smutek, ale choroba, która już zaczęła czynić spustoszenie w Twoim ciele. A potem wszystko potoczyło się już tak szybko… za szybko …
Pomimo diagnozy nie poddałeś się. Nie chciałeś mówić o chorobie, nie chciałeś swoim cierpieniem obarczać innych. Także wtedy, gdy leczenie miało bolesne i uciążliwe skutki, Ty nie narzekałeś. Cierpiąc mówiłeś, że jutro na pewno będzie już lepiej, tylko musisz jeszcze trochę wytrzymać. I choć byłeś przekonany, że jeszcze kilka lat przeżyjesz na tym świecie, to z tym samym przekonaniem powiedziałeś, że ufasz całkowicie Bogu i w pełni zdajesz się na Jego wolę. Gdy na twarz przeoraną bólem zaczął powracać uśmiech faktycznie wydawało się, że wszystko zmierza w dobrą stronę. Ale stało się inaczej.
Jak Cię zapamiętamy? Z pewnością każdy z nas zachowa w sercu swoje własne wspomnienia, bo też i różne więzi stworzyły się pomiędzy nami. Twoją charakterystyczną cechą był uśmiech. Był on z jednej strony znakiem ogromnego poczucia humoru, co uwidaczniało się na wszystkich spotkaniach z grupami parafialnymi i wyjazdach pielgrzymkowych. Jednocześnie był to też wyraz Twojej wielkiej serdeczności, której osobiście zawsze doświadczałam. W trudnych momentach mojego życia ująłeś mnie swoją życzliwością i troską, gdy wielokrotnie pytałeś czy wszystko dobrze, czy chcę porozmawiać albo czy trzeba w czymś pomóc. Miałeś też duży dystans do siebie, dzięki czemu wielokrotnie wymienialiśmy między sobą na pozór cięte dialogi, z których jednocześnie potrafiliśmy się śmiać i których teraz będzie mi bardzo brakowało.
Dbałeś o codzienną modlitwę. Niejednokrotnie w czasie wyjazdów odchodziłeś na bok z brewiarzem w ręku, aby w spokoju się pomodlić. Z wielkim skupieniem sprawowałeś codzienną Eucharystię. Nawet wtedy, gdy choroba nie pozwoliła Ci wstać z łóżka, to prosiłeś, aby przekazać księdzu, który przyjechał Cię zastąpić, by we wtorek nie zapomniał o nabożeństwie do św. Józefa, a w środę do Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Widziałam, że było to dla Ciebie ważne. W moim sercu pozostawiłeś po sobie obraz dobrego kapłana.
Byłeś otwarty na nowe inicjatywy. Cieszyło Cię, gdy w parafii wiele się działo. Wielokrotnie wspomagałeś finansowo ministranckie i oazowe wyjazdy. Sam także bardzo lubiłeś wyjeżdżać. Chętnie przyjmowałeś zaproszenia w odwiedziny, a także przewodzenie naszym pielgrzymkom. Wielu z nas zachowa piękne wspomnienia właśnie z tych wspólnych pielgrzymkowych wyjazdów.
Zmieniłeś naszą parafię wizualnie. Starałeś się kontynuować dzieło ks. Tadeusza podejmując wciąż nowe prace remontowe. Niektórzy śmiali się, że tydzień bez wyjazdu do Castoramy jest dla Ciebie tygodniem straconym. I rzeczywiście, choć prac jest dalej mnóstwo do przeprowadzenia, to dziś zarówno wnętrze kościoła i budynku katechetycznego, jak i zewnętrzne ściany i całe otoczenie przybrały inny wygląd. Zawsze serdecznie dziękowałeś tym wszystkim, którzy wspierali Cię w tej trosce o parafię.
I właśnie to słowo „dziękuję” jest tym, które pozostanie mi w pamięci o Tobie. Nie tylko dlatego, że słyszałam je od Ciebie bardzo często, ale także dlatego, że to jedno z ostatnich słów, jakie do mnie wypowiedziałeś. Gdy żegnaliśmy się w czwartkowy wieczór 20 sierpnia, to powiedziałeś – „Pani Ewuniu dziękuję za wszystko. Do zobaczenia jutro.” Następnego dnia trafiłeś do szpitala. Jutro „nie nadeszło”. Ale wierzę, że będzie wieczność. A więc do zobaczenia …
Komentarze
Parafianin z Parafii św. Barbary w Sosnowcu. .