Wielki Piątek to najsmutniejszy dzień w roku. W czasie wieczornej Liturgii wsłuchiwaliśmy się w śpiew opisu męki Pańskiej, adorowaliśmy Krzyż naszego Pana i Zbawiciela, a potem towarzyszyliśmy Chrystusowi złożonemu w grobie.
Okoliczności towarzyszące śmierci Chrystusa mogą wydawać się absurdalne. Wysłani w celu pojmania uzbrojeni żołnierze padają na dźwięk słów "Ja jestem". Faryzeusze całą noc prowadzają Chrystusa między arcykapłanami a Herodem nie mogąc udowodnić Mu żadnej winy. Przyprowadziwszy Go do Piłata nie wskazują więc, jakie przestępstwo według nich popełnił oznajmiając jedynie, że gdyby nie był winny, to by Go nie wydali. Sam Piłat pyta Jezusa czyli podejrzanego o to, w jakiej sprawie zawinił. Ale winy nie ma, bo być jej nie mogło, co nawet Piłat w końcu przyznaje. Wydawać by się mogło, że wobec tych wszystkich faktów Chrystus powinien zostać uwolniony. Jednak staje się inaczej. Najpierw biczowanie, wyszydzenie, droga krzyżowa i w końcu najbardziej okrutna z możliwych śmierć. Jednak Ewangelista Jan opowiadając o tych wydarzeniach, co chwilę wplata w swój opis starotestamentalne proroctwa pokazując w ten sposób, że to wszystko co się wydarzyło nie było przypadkiem, ale wypełnieniem odwiecznego planu Boga.
W słowach homilii (warto ponownie odsłuchać) ks. Andrzej bardzo podkreślał, że choć po ludzku to wszystko, co się wydarzyło z Jezusem zdaje się nie mieć sensu, to jednak warto było, aby Chrystus wypełnił Boży plan zbawienia. Podobnie, jak warto jest każdemu z nas wypełniać wolę Boga, która realizuje się w naszym powołaniu i w naszej szarej czasem codzienności. Warto się trudzić, warto zmagać się z przeciwnościami, warto kochać pomimo wszystko i warto nie tracić ewangelicznych ideałów, nawet jeśli wszyscy wokół nas będą nas wyśmiewali. Taka nauka płynie z dzisiejszego dnia. I nie jest to nauka jedynie na dzisiejszy dzień, ale na całe nasze życie. W chwilach zwątpienia patrzmy na Krzyż, a nawet dalej pamiętając, że Krzyż to nie jest ostatnie słowo Boga.
foto: Ewa Klimczyk
Komentarze